Przedtem…
To jeden z ostatnich takich moich dni, podświadomie czułam, że niedługo wszystko ulegnie zmianie. Życie nie może być jednostajne, zwłaszcza moje, które wciąż się domaga dynamicznego działania. Zresztą ja sama nie potrafię, siedzieć z założonymi rękoma czekając na cud. Nic samo nie przyjdzie. Zastanawiałam się nie raz czy mogę lub, czy potrafię wyprzedzić siebie, ominąć wszystkie dni, które w ogóle nie sprzyjają mojej osobie. Nie mogę, wszystko musi przyjść w ustalonym czasie i porządku. Były lata szczęśliwe, gdzie o nic się nie martwiłam, ciesząc się życiem, lecz teraz przyszedł gorszy okres, w których muszę zmierzyć się z tym samym życiem, które wcześniej dawało mi tyle szczęścia i radości. Teraz wiem, że nie ma nic na własność. Muszę sama walczyć o siebie, chociaż mam obok przyjaznych mi ludzi, rodzinę, która stoi za mną murem, która wspiera mnie gdy nadchodzą dni słabości pojawiające się w najbardziej nieoczekiwanych chwilach.
Muszę wytrwać, chcę pokazać, że jestem silna wewnętrznie w oczekiwaniu na nieznane. W oczekiwaniu na przyszłość, która będzie, ze mną albo beze mnie, ale będzie na pewno...
Teraz pada deszcz i wieje wiatr, wyobraź sobie, że potem po wszystkim, znów będzie padał deszcz i wiał wiatr. Zapamiętaj wiatr i deszcz i przypomnij, później gdziekolwiek będziesz, tutaj albo tam, twoja pamięć będzie przecież funkcjonowała bez zarzutu. Nie możesz tak myśleć, przecież nie będzie żadnego „tam”, będzie tylko „tutaj”, wszystko odbywa i odbędzie tutaj, w tym samym miejscu, tylko inny już będzie czas.
Są we mnie chwile gdy myślę, że świat się niebawem skończy. Przecież nawet matematyczne myślenie mówi mi co innego. Tylko że jestem kiepska z matematyki, więc nie chcę się wymądrzać. Przyjdą noce, gdzie będę czuła, że jestem zanurzona we własnej teraźniejszości, przyjdą dni, które w połączeniu z nocami, będę nazywała „przedtem”.
Tutaj ciągle pada deszcz, nawet nie wychodzę na zewnątrz zniechęcona pochmurną pogodą, bez entuzjazmu i osowiała sięgam pamięcią wstecz, szukając przyczyn złego samopoczucia. Niech sobie pada, ja nie dam rady, oszukuję sama siebie, mówiąc, że się uda. Nic się nie uda, moje dotychczasowe życie jest życiem wyimaginowanym, w nim nie ma radości, nie ma optymizmu, wszystko jest podporządkowane sercu, które wiele nie ma do powiedzenia, szarpiąc mnie raz w jedną stronę, raz w drugą. W którą stronę mam iść?
Przedtem – potem
Obudziłam się … perspektywa obcego miasta pozwalała, zastanowić się gdzie jestem i co się ze mną wczoraj działo. Dopiero po chwili zrozumiałam, co ze mną było... Najgorsze już za mną, widok, z którego okna zupełnie nie pamiętałam, uzmysłowił mi prawdę. Tak, ja ciągle żyję, wszystkie dotychczasowe lęki, które nie pozwalały mi żyć, które nie wierzyły, że można zrobić coś na przekór, rozbiegły się, nie wiadomo gdzie czując, że nic nie wskórają. Udało się, po raz trzeci udało oszukać los, teraz wiem, że czuję się wygraną, wiem, że mam w sobie, dosłownie w sobie coś zupełnie nowego, co pozwoli mi spokojnie żyć, snuć zupełnie inne plany…
Rozejrzałam się po pokoju, dostrzegając wyłącznie medyczne wyposażenie, które niekoniecznie było przeznaczone dla mnie. Chociaż mogą mi jeszcze robić ekg, kto ich tam wie…
Wiedziałam, że nieprędko wyjdę na świeże powietrze, chociaż tak bardzo chciałam jego zaczerpnąć, mając już po dziurki w nosie szpitalne sale. Leżałam, sama w pokoju myśląc o mamie i tacie, myśląc o Karolinie, myśląc o moim Mlecznym Bracie. Gdyby nie oni, nie byłoby mnie tutaj, nie byłoby wcale mnie. Ale jestem, już dotarło do mnie co się tutaj działo ze mną, ręką dotknęłam delikatnie miejsca pod lewą piersią, które ciągle było najważniejsze dla mnie. Rozpierała mnie ogromna radość połączona z niedowierzaniem, że wszystko, co mnie niepokoiło, już minęło. Teraz zaczyna się inne, nowe, lepsze życie. Będę mogła swobodnie biegać, szybko wchodzić po schodach, będę mogła…
Do pokoju weszła pielęgniarka, chcąc zmierzyć mi puls, mówiła, po polsku czym nie byłam zdziwiona, już wówczas niemal cała ekipa oddziału kardiologicznego była Polakami, co zresztą bardzo mnie cieszyło móc słyszeć język polski.
- Jeszcze chce mi się spać.
- Spokojnie, zrobię ekg i możesz spać.
Sprawnie podłączyła elektrokardiogram i po chwili pojawił się odczyt, który wzięła ze sobą. Zadałam sobie pytanie – co tam pozytywnego lekarz wyczyta, jakie wieści przyniesie? Nie przyjmuję do wiadomości innych, oprócz pozytywnych.
Gdy wyszła, podniosłam się, próbując sięgnąć wzrokiem dalej, niestety oprócz płynących gęsto chmur po niebie nic więcej nie dojrzałam. To nic, to nic – pomyślałam – nieważne, że one są gęste i ciężkie, przecież najważniejsze, że jesteś. Że nic się nie sprawdziło z twoich czarnych przepowiedni. Żyję, czuję się wyśmienicie, chociaż ciągle się czuję śpiąca. Układałam sobie w głowie plan zajęć do wykonania po wyjściu ze szpitala. Gdzie pojechać, z kim się najpierw spotkać…
Wtuliłam głowę, w poduszkę zanurzając, się w myślach. Wszystko muszę sobie zaplanować na najbliższe dni.
Nie może być za słodko w moim życiu, właśnie się dowiedziałam, że zamykają granicę i Polacy powracający stamtąd, muszą poddać się kwarantannie. Mówi się trudno, żyje się dalej. Najważniejsze mam już w sobie. Roześmiałam się, nic nie zmieni mojej radości, przecież właśnie takie jest życie, jednego dnia świeci słońce, drugiego pada deszcz, nie mam wpływu na to co dzieje się na świecie. Przecież tyle tygodni spędziłam w szpitalu, że dodatkowe dwa tygodnie nie zrujnują mojego życia. Pamiętam własne słowa…
wyciągnij mnie stąd
delikatnie
żeby nic nie bolało
wymyśl jakiś sposób
moje atomy są jeszcze w całości zespolone
zwłaszcza te najważniejsze
krzyczą czasem do mnie
nic się nie unicestwia bez przyczyny
nic nie ginie bez "do widzenia "
moje są myśli
galopujące po całym ciele
coraz bardziej chylą się ku ziemi
ciągle jestem w przestrzeni
zamyślona i mniej realna
gdzie jest ta poezja
błękitnooka jak moja zatoka
jeszcze dotknąć wiatru
jeszcze się uśmiechnąć
jeszcze uwierzyć w twoją miłość
jeszcze czasu zabraknie
jeszcze kiedyś mnie zabraknie
uszyj mi anieli strój